czwartek, 24 lutego 2011

Something from nothing.

Witam witam. Postanowiłam napisać tu kolejną notkę :D. A raczej zamieścić tu kolejny outfit powstały praktycznie z niczego. Na pierwszy ogień poszedł stary sweter mamy w kolorze mięty wygrzebany gdzieś w jakichś przedpotopowych ciuchach. Sam w sobie był nijaki, ale... od czego jest wyobraźnia? Myślę, że z kilkoma dodatkami wygląda całkiem przyzwoicie.
Lubię eksperymentować, więc ta wizja całkiem mi podpasowała. 
Kolor mięty może i jest trochę przesłodzony, ale to jeden z moich ulubionych i staram się go łączyć tak, żeby nie wyglądało to ani babciowato ani cukierkowo.
Coś, co miałam pod spodem to tunika, a spodenki zostały przerobione ze starych spodni, których w życiu bym już nie założyła, ze względu na nieco szersze nogawki i lekkie wybrakowanie.

Tak, teraz coś, za czym nie przepadam, czyli rozkmina tycząca się tego, co gdzie kupiłam .
sweter - stara szafa
tunika - szafa mamy
szorty - troll/DIY
baleriny - terranova
biżuteria - KappAhl, sh


1 komentarz:

  1. A jaką masz wersje? Też mam ph, ale moje umiejętności kończą się na poprawieniu kolorów i światła automatycznie... Bardzo mi się podobają Twoje zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń